My life: work, fun and then some...

Thursday, April 17, 2008

Too many spinning plates... yet enjoying it.

Pracowo - szalenstwo. Odpalamy oficjalnie w maju, wiec ostatnie tygodnie wygladaja jak sprint ostatkiem sil po bardzo, bardzo dlugim i wyczerpujacym maratonie.

Mieszkaniowo - szalenstwo. Ale zdecydowalismy sie, w przyszla srode umowa przedwstepna i jedziemy. Juz niedlugo bedziemy mieszkac na ponad trzy razy wiekszej powierzchni niz teraz ;-)

Prywatnie - szalenstwo. Do slubu zostaly nam niecale 3 miesiace (tak naprawde to 2,5) i choc wszystko wlasciwie mamy juz dograne, to jest troche papierologii. A urzedy nie pracuja w nocy niestety. Szkoda, bo wtedy wlasnie najwygodniej byloby mi sie tam wybrac.

Oprocz tego - stala sie jedna niedobra rzecz pare tygodni temu i do tej pory sie nie rozwiazala. Czuje, ze jesli nic nie zrobie (a wyciagnelam reke kilka juz razy), to nic sie nie rozwiaze. Ale tym razem chyba nie jestem gotowa na taki krok. Za bardzo to bylo upokarzajace w kazdym poprzednim przypadku. Szkoda.

0 Comments:

Post a Comment

<< Home