My life: work, fun and then some...

Sunday, January 06, 2008

Travel fever

Spakowanie sie w 55-litrowy plecak na 25 dni jest sporym wyzwaniem. Ale mysle, ze i tak najgorsze jeszcze przede mna (zorientowanie sie juz na miejscu, ze oprocz rzeczy ktorych potrzebowalam, ale nie wzielam z braku miejsca, zapomnialam zapakowac miliona innych). Trudno, jak mam potem nosic to wszystko na plecach, to lepiej wziac mniej niz wiecej.

Wylot za 36 godzin. Powrot w lutym. Dostepu do internetu nie bede miala (nie biore laptopa, a Edge jest za granica koszmarnie drogi), ale codziennie bede pisac krotkie update'y, ktore potem wrzuce na bloga. I bede je pisac elektronicznie (kudos to iPhone), wiec nie spotka ich ten sam los, co dziennik z Tanzanii (dla wyjasnienia - lezy w szufladzie i czeka na lepsze czasy).

Zapowiada sie naprawde swietnie. Najbardziej cieszy mnie dzungla w Manu (jesli tylko bedzie mozna tam poleciec, w porze deszczowej moze nie byc dostepu) oraz stadion w La Paz (to juz Boliwia). Najbardziej martwi mnie Machu Picchu, bo choc to jeden z glownych high-light'ow wyjazdu, to jednak lazenie po stromych gorach nie do konca jest czyms, co lubie. Z Huaraz mam ten sam problem. Aha, no i nie moge doczekac sie skosztowania cuy. Nie bede wyjasniac co to, zainteresowanych odsylam do google'a.

I tyle. Pewnie jeszcze cos napisze przed wyjazdem, jesli tylko bede miala co.


0 Comments:

Post a Comment

<< Home