My life: work, fun and then some...

Friday, December 07, 2007

Aj, aj, aj...

Jakis czas temu wypchnelam sie delikatnie poza swoje comfort zone w robocie. Inaczej sie nie da, jesli czlowiek sie chce rozwijac.

Dzis mialam rozmowe na temat moich dotychczasowych dokonan i tego co przede mna. Przyznam, ze dostalam cos, o czym marzylam. Jestem bardzo ciekawa swojej nowej roli, ale jednoczesnie wiem, ze wyladowalam bardzo, bardzo daleko poza wspomniana comfort zone.

Oczywiscie, ze dam rade, nie ma innego wyjscia, ale jednoczesnie boje sie, ze nie bedzie mnie to tanio kosztowalo. Rok 2008 bedzie bardzo trudny. Ciekawy, ale trudny. Co tu duzo kryc, po tym, jak to wszystko do mnie dotarlo, ogarnela mnie lekka panika. I nie chodzi o P&L responsibility, nie chodzi o zarzadzanie caloscia, czy tez o caly szereg pytan, na ktore nie znam odpowiedzi. Po prostu przeraza mnie psychiczne obciazenie, ktore dzisiaj tak ochoczo i nieswiadomie przyjelam.

Heh, fatalistyczne do tego podchodze. Dostalam mega-awans i zamiast sie cieszyc, skupiam sie na czyms innym. Ale moze to i dobrze. Warto miec swiadomosc, czego sie czlowiek podejmuje.

0 Comments:

Post a Comment

<< Home